No więc do cyrku obwoźnego dołączyła jeszcze jedna osoba - mój mąż. Long story, ale zaczęło się mniej więcej od takiej wymiany z moim nowym szefem (jednym z dwóch, jak nie trzech...):
- Na ile przyjechałaś teraz?
- Na miesiąc.
- Dlaczego na tak krótko?
- Zapłać za bilet mojego męża to zostanę na drugi miesiąc...
No i tak mój mąż w sobotę przyjechał do Seulu, a od niedzieli jesteśmy już w Tokio. Posiedzimy tu tydzień, a potem na zad do Seulu na kolejny tydzień. (No mówiłam przecież, że cyrk obwoźny!) I dobrze, mieszkanie w Seulu samo się nie znajdzie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz