Piątek weekendu początek! I to bardzo wyczekiwanego. Tydzień pracy z Koreańczykami to jak dwa tygodnie z jakimkolwiek innym narodem. Dokładnie dwa.
Każde 10 minut dyskusji po angielsku musi być grupowo przetrawione po koreańsku przez kolejne 10 minut. Żeby była jasność: wszyscy mówią po angielsku, gorzej lub jeszcze gorzej, ale mówią. Więc nie chodzi tu do końca o samo przełożenie z jednego języka na drugi.
Jest jakiś fenomen "grupy" w Korei. Zapraszam na spotkanie 1 osobę, przychodzi 7. Podczas dyskusji są zawsze max. dwie opinie, niezależnie od liczby uczestników: moja opinia i opinia grupy. Opinia grupy to zazwyczaj opinia szefa grupy.
Jak szef grupy pracuje po godzinach, to grupa też zostaje, bo nie można przecież wyjść przed szefem, nawet jak nie ma się nic do roboty. Ten chory system wspierany jest dodatkowo przez finansowanie kolacji przez firmę jak zostaje się po godzinach. Zawsze myślałam, że jest taki magiczny moment w życiu każdego człowieka, zwany obroną pracy magisterskiej, kiedy darmowe jedzenie przestaje być skutecznym motywatorem do pracy. Najwyraźniej nie w Korei. Coś jednak jest z tą "miską ryżu"...
No, ale żeby te plusy ujemne nie przesłoniły nam plusów dodatnich: na piwo po pracy idzie zawsze cała grupa, nie ma, że "dziś mam pilates" albo "jutro muszę wcześnie wstać". I szef grupy stawia:)
Kito! Świetny blog :) Masz super poczucie humoru i lekkie pióro.. hmm, klawiaturę ;)
OdpowiedzUsuń> Zawsze myślałam, że jest taki magiczny moment w życiu każdego człowieka, zwany obroną pracy magisterskiej, kiedy darmowe jedzenie przestaje być skutecznym motywatorem do pracy.
OdpowiedzUsuńLOL. Droga Kito, zapewne wiesz gdzie pracuję i zapewne wiesz co tam oferują jako jeden z perków. ;)
Niemniej istnieje zapis w polskim prawie pracy, który reguluje i tę kwestie. W mojej poprzedniej pracy otrzymywałem „bony” (czy jak to tam chcesz zwać) na żarcie, ktróre na ten przykład nie były opodatkowane. Zersztą darmowa pizza za nadgodziny też była.
Z drugiej strony teraz pizzę mam codziennie na obiad.