niedziela, 2 lipca 2017

Ibusuki

Podczas gdy Ty czytasz tego posta, ktoś właśnie gdzieś w Japonii zakopuje kogoś w piachu. Żywego. Za jakieś 40zł.

Przy czym jedna sprawa, to wyobrazić sobie jak ktoś kogoś zakopuje, a druga sprawa to być tym kimś kogo się zakopuje. Ja rechotałam ze śmiechu! Już piszę o co chodzi...

No więc w Ibusuki, na samym południu wyspy Kyushu, są nie tylko gorące wody, ale również gorące piaski. I Japończycy wpadli na pomysł, żeby się wygrzewać w tych piachach. Podobno 10 minut wystarczy, żeby w pełni oczyścić krew. Z czego? Nikt nie wie, ale zabawa jest przednia! Kładzie się delikwent ubrany w yukatę na piachu i go stara Japonka okłada szuflą. Piach jest naprawdę ciepły i ciężki. Da się oddychać, ale z trudem podnosi się klatkę piersiową przysypaną piachem. Pierwsza minuta upłynała mi na spazmatycznym śmiechu z absurdu tej całej sytuacji, potem trochę freakowałam, bo czułam jak krew pulsuje mi przez całe ciało (wyobraźcie sobie jak Wam mierzą ciśnienie na ramieniu, tylko tak na całym ciele), ale myśl, że obok mnie leżą stuletnie japońskie dziadki i żyją, unosiła mnie na duchu. Pod koniec 10-minutowej sesji zaczęło mi się robić gorąco, więc się wykopałam – o dziwo, bardzo łatwo mi to przyszło i nie musiałam wołać pani z szufelką. Po całej sesji czułam się naprawdę rewelacyjnie!



Relaks – Japończycy robią to dobrze...


Jakby tych przyjemności było mało – na dachu naszego ryokanu byl piękny „klasyczny” onsen z takimi widokami:

Architekt przemyślał też, żeby wypuścić trochę gorącej onsenowej wody na piętra pośrednie, centralnie w stół naszej prywatnej salki jadalnej. Żeby było jak gotować jajka na śniadanie:


Trochę dziwi nas, że Japończycy nie używają tej geotermii do grzania w zimę, tylko grzeją klimą. Ale jak już ustaliliśmy, Japończycy do końca racjonalni nie są...

Są za to do bólu punktualni, co też już ustalaliśmy, ale przyszło nam o tym się ponownie przekonać idąc na pieszą wycieczkę na wyspę Chiringashima. 



Do wyspy da się dojść tylko w niektóre dni w miesiącu (w zależności od fazy księżyca i pływów) i to też w ściśle określonych porach. Akurat podczas naszego pobytu było okno 3-godzinne, więc my się pojawiliśmy na miejscu jakoś w połowie, bez stresu, podczas gdy wszyscy Japończycy już wracali stamtąd...

W ogóle byliśmy tam naprawdę jedynymi zagranicznymi turystami. A szkoda, bo okolica naprawdę przepiękna (plus experience z piaskowym onsenem jedyny w swoim rodzaju). Wrzucam jeszcze, o, taką fotkę, "z drogi":


Uprzedzając pytania: to nie jest lustrzane odbicie;)


A to nie jest zdjęcie z Google, tylko z mojego telefonu. No filter, no photoshop. Nic tylko drukować, adresować i wysyłać jako pocztówkę!

sobota, 1 lipca 2017

Kagoshima

Zostało jeszcze pare dni do końca mojego macierzynskiego, to dawaj kolejną podróż!

W planach była eksploracja Chin, patrzymy na prognozę pogody a tu deszcz. Syczuan, Yunnan, Hunan, Xiamen, Jiangsu – wszystkie prowincje z naszej chińskiej short-listy w deszczu przez najbliższy tydzień.

No dobra, to patrzymy gdzie nie pada w Azji Środkowo-Wschodniej+ gdzie da się dostać samolotem w ciągu 2h. Znowu Kyushu! Tym razem południowe. Elegancki bezpośredni locik z Szanghaju do Kagoshimy. Lecimy!



Trochę się jednak nacieliśmy, bo lot faktycznie bezpośredni i trwa niecałe 2h, ale lotnisko oddalone od Kagoshimy o 1h20min taksówką (a shinkansenu nie poprowadzili...) Taksówka w Japonii kosztuje miliony monet, do tego stopnia, że bardziej nam się opłacało wypożyczyć samochód na lotnisku i oddać go na drugi dzień w mieście. To coś mówi o relacji cen roboczogodziny do cen użytkowania tych małych prostokątnych japońskich samochodzików o napędzie hybrydowym.

W mieście Kagoshima nie ma w zasadzie nic oprócz widoku na wulkan. A za to jaki...


(no dobra, jest jeszcze oceanarium, choć nie tak dobre jak na Okinawie...)


Widok na wulkan jest tak powalający, że upgradowaliśmy sobie pokój w hotelu na taki z widokiem i zostaliśmy w ogóle pół dnia dłużej niż planowaliśmy, żeby tylko się pogapić. Wstaliśmy też na wschód słońca (co z naszym niemowlakiem nie jest szczególnym wydarzeniem...), siedzieliśmy w oknie i się gapiliśmy zahipnotyzowani. 

Potem poszliśmy do onsenu hotelowego, również z widokiem na wulkan, a po śniadaniu na spacer po ogrodach japońskich, również z widokiem na wulkan! Nie nudzi się ani na chwilę.

Spacerując tak sobie myśleliśmy „kurczę, fajnie by było tak być w Kagoshimie wtedy kiedy ten wulkan ma mini erupcję”. Mówisz i masz! Nad prawym kraterem pojawiła się szara chmura. 


Mąż się ze mną kłócił, że to zwykła chmura deszczowa, ale jak po chwili zaczął mu pył zgrzytać w zębach, to dał się przekonać. Moja biała bluzka już nie była taka biała, a nasz srebrny samochód stał się jakby bardziej matte... Careful what you wish for...

Pośpiesznie kupiłam na pamiątkę peeling do twarzy z lokalnego pyłu wulkanicznego i się szybko zawinęliśmy dalej na południe Kyushu. Ahoj!