wtorek, 22 sierpnia 2017

Daisy

Wracając do pracy po 20 tygodniach macierzyńskiego musiałam mocno zrewidować garderobę pracowniczą. Nie, nie roztyłam się;) Po prostu sukienki musiały ustąpić koszulom rozpinanym i to najlepiej w jasnych kolorach maskujących plamy. A to dlatego, że mąż podrzucał mi dziecko na lunch, a właściwie to ja byłam tym lunchem...

I tak, jak była fajna pogoda, to spotykaliśmy się w parku pośród tych wszystkich biurowców na tym szanghajskim Mordorze. Maszeruję raz więc do tego parku na mały piknik z córą i zupełnym przypadkiem spotkałam Daisy!

Z Daisy pracowałam jakieś 2 lata temu, po czym ona urodziła dziecko i poszła na macierzyński, z którego bezpośrednio przeszła już do innej firmy. Ot takie tam przypadkowe spotkanie, "what's the big deal" pytacie? Ja tam się jaram, bo Szanghaj nie jest najmniejszym miastem, żeby spotkać kogoś przypadkiem na ulicy... Zwłaszcza, że grono moich ex-współpracowników, których imię pamiętam i twarz poznam w tłumie innych Chińczyków zamyka się w liczbie 20. Czyli szansa 1 na milion sto!

Spieszyłam się wtedy do córki, więc tylko wymieniłyśmy się WeChatem i umówiłyśmy się na kawę innego dnia.

Cudownie było ją spotkać! Po pierwsze, nikt tak nie zrozumie zabieganej młodej matki żonglującej pracą i macierzyństwem jak inna młoda matka, która przeszła przez to samo. Po drugie, Daisy również jest zwolenniczką karmienia piersią.

Podczas gdy w Polsce karmienie piersią to standard (przynajmniej wśród moich koleżanek), to w Chinach jest to hippisowska rewelacja, coś na miarę chustonoszenia w Polsce. "Cześć obca kobieto, która nosi dziecko w chuście! To znaczy, że mamy ten sam mindset, umówmy się więc na kawę!" Na tej zasadzie:)

Także Daisy mnie mega wspiera i mi kibicuje. To samo z Christine - biurową lektorką chińskiego. Ta to jak się dowiedziała, że karmię piersią chciała mi udzielać lekcji chińskiego za pół ceny! Szalona!

Od Daisy dowiedziałam się jeszcze jednej ciekawej rzeczy... w jej firmie przerwa na lunch trwa 2.5h (!!!) Pracuje się od 9 do 11.30 a potem od 14 do 17. Mało tego! Przy przejściu od nas podwoili jej pensję! Czas chyba zacząć wysyłać CV:)

Jej firma to trzeci co do wielkości ubezpieczyciel chiński. Pewnie mają więcej hajsu niż niejeden kraj na świecie...

Mama wraca do pracy!

W czerwcu cyrk obwoźny wrócił z urlopu macierzyńskiego. Wrzucam parę fotek z mojego Mordoru na Domaniewskiej.

Biuro mam o tu gdzie to czerwone kółko:

Natomiast widok z tego biura mam, o taki:


Tu każdy wieżowiec to bank lub firma ubezpieczeniowa. Tu kasa się koci. 

I teraz wyobraźcie sobie: ultra-nowoczesne biuro z takim właśnie widokiem, panowie w krojonych na miarę garniturach, w przeszklonej sali toczy się właśnie wideokonferencja miedzy Szanghajem, Tokio i Seulem. Pierwszy świat finansjery! Mamy to? 

I wtedy wchodzi on... Umorusany Chińczyk w niebieskim kitlu, dwa numery za dużym. Z wiadrem po farbie malarskiej napełnionym wodą. I chodzi miedzy biurkami I podlewa nam kwiaty używając połówki plastikowej butelki jako konewki.

Kwintesencja Chin.