wtorek, 6 maja 2014

Szanghaj!

Moja podróż do Szanghaju trwała 9 miesięcy...  Dokładnie 9 miesięcy temu stojąc w swoim pustym mieszkaniu w Warszawie, zamykając ostatnią walizkę i kurując lekki ból głowy po trzecim farewell party z rzędu, dostałam telefon z suchą informacją, że ta trzyletnia misja w Szanghaju na którą jutro miałam jechać to jednak się nie wydarzy...
Shit happens.

W międzyczasie firma przerzuciła mnie przez Madryt, Paryż, Londyn, Rzym, Seul i Tokio. I oto jestem. W trochę innej roli, z trochę inną misją, z kilkoma zmarszczkami więcej (od przesadnego opalania na surfingu w Hiszpanii; przecież nie od stresu związanego z moją niestabilną sytuacją zawodową, co nie?) I spoglądam na to epicentrum biznesu całej Azji z 75 piętra mojego hotelu i nie wierzę, ze to się dzieje naprawdę...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz