piątek, 16 maja 2014

Masaż

Na deser mojego dwutygodniowego pobytu w Szanghaju zafundowałam sobie godzinny masaż. Moja masażystka ważyła w porywach 45kg. Na początek przespacerowała się po mnie ze dwa razy. Potem mnie namaściła jakimiś cudotwórczymi olejami i zaczęła ugniatać. Chryste panie! Ile siły w takiej małej kobitce.
Myślałam, że mnie połamie. Ale dobrze się teraz czuję...

Następnym razem pójdę z kolei już na totalny hardkor, czyli masaż wykonywany poprzez niewidomych Chińczyków. Podobno żywym się stamtąd nie wychodzi....

Jednak Chińczycy dobrze masują. Trzeba jeszcze wypróbować shiatsu w Japonii dla porównania i wybrać się do Tajlandii na weekend (tak, na weekend:))

Btw, w tym massage studio, w którym byłam, była wywieszka "Dziękujemy wszystkim pracownikom linii lotniczych za współpracę i oferujemy atrakcyjne rabaty." Pewnie im stewardessy wożą jakieś olejki i woski z różnych kranców świata. Patrząc na to ile latam, chyba się kwalifikuje...

1 komentarz:

  1. No wlasnie... a jakie sa twoje naj naj linje lotnicze bo w tegorocznej lidze skytrax na najlepsze linje, w pierwszej dziesiatce nie ma linji europejskiej .... no dobrze, Turcy sa na dziewiatym miejscu.

    OdpowiedzUsuń