Tak to już
właśnie bywa w tej Korei, że jak już się powoli przekonujesz, że da się tutaj
jeść smacznie, to trafiasz nagle do knajpy z tak odrażającym żarciem, że chcesz
napisać maila do szefa (jednego, drugiego, trzeciego…), że jednak pierdolisz tę
karierę w Azji i wracasz do Europy.
Nie to, że trafiliśmy
z Nazarem do jakiejś złej knajpy, o nie. Knajpa pewnie była nawet i dobra, bo
znajdowała się w epicentrum seulskiego hipsterstwa, było tam dużo lokalsów i na
niektórych stołach dojrzałam małże, które uwielbiam, więc śmiało weszliśmy do
środka. Stary element gry, czyli obsługa nie mówiąca po angielsku każe Ci
wybierać danie z karty napisanej po koreańsku. Losowo wybrałam 3-cią pozycję z
brzegu i się zaczęło…
Na przystawkę
dostaliśmy małże w ostrej zupie (chyba dla niepoznaki, żebyśmy się za szybko
nie zawinęli…). Potem przyszła surowa wątróbka i surowa osłonka żołądka krowy
(trzeciego żołądka jak podaje Google po wpisaniu „weird korean food”) Pytałam,
czy tego się nie gotuje przypadkiem w tej ostrej małżowej zupie (o ile
wskazywanie palcem na wątróbkę i zupę do nie-anglojęzycznego kelnera można
nazwać pytaniem…), ale jednak nie.
Na danie główne
dostaliśmy jakieś jelitka wypełnione pewną treścią, jakieś chrząstki
niewiadomego pochodzenia, jakieś ziemniaki i jakiś szczypiorek, wszystko
gotujące się na naszym stole na mikro kuchence gazowej (polscy inspektorzy BHP
by osiwieli…)
Zapach nieapetyczny, brak smaku, wszystko gumowate. To by
wyjaśniało, dlaczego Koreańczycy przy kolacji tak dużo piją alkoholu (podłego
ryżowego wina btw)
A podobno w Warszawce
jest mega hype na koreańskie jedzenie. Ludzie, opanujecie się z tą modą…
Koreanskie zarcie jest naprawde pod psem a czasem nawet po psie, tak ze konsumpcja czegos takiego to jednak troche cwiczenia z masochizmu. Pytanie byc moze prymitywne, bo ja jestem absolutna noga z IT, ale widzialem na wlasne oczy program do jednego z tych, nie tak juz nowych, mobile telefonow ktorym to mierzysz z napis chinski, naokolo napisu chinskiego wyskakuje czerwona ramka i po paru sekundach dostajesz tlumaczenie na angielski. Jezeli by cos takiego bylo w koreanskim to moglabys wycelowac w jadlospis i przynajmniej wiedzialabys czy to drob czy Burek. Co do gustu ludzi to ja bym wielkicj nadzieji nie mial. Wlasnie pokazala sie w naszej czesci globalnej wsi Kopi Luwak czyli ziarna kawy ktore zostaly zjedzone, nie zupelnie przetrawione i wydalone przez indonezyjska cywete palmowa a potem to juz tylko wyplukane i sprzedane. W US to moze nawet kosztowac do USD 700 za kilogram a u nas to tylko dziesciec razy wiecej niz za filizanka normalnej kawy..... "I tu odpoczywam moja walizke" czyli "and there I rest my case!"
OdpowiedzUsuńPróbowałam tę opcję tłumaczenia ze zdjęcia na instrukcji obsługi koreańskiej maseczki piękności, ale średnio sobie Google Translate z tym radzi. Z drugiej strony: kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana (albo nie je żywej ośmiornicy, pieczonych larw robali itp)
UsuńRespect!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń