sobota, 31 maja 2014

Najgorsza kolacja ever


Tak to już właśnie bywa w tej Korei, że jak już się powoli przekonujesz, że da się tutaj jeść smacznie, to trafiasz nagle do knajpy z tak odrażającym żarciem, że chcesz napisać maila do szefa (jednego, drugiego, trzeciego…), że jednak pierdolisz tę karierę w Azji i wracasz do Europy.

Nie to, że trafiliśmy z Nazarem do jakiejś złej knajpy, o nie. Knajpa pewnie była nawet i dobra, bo znajdowała się w epicentrum seulskiego hipsterstwa, było tam dużo lokalsów i na niektórych stołach dojrzałam małże, które uwielbiam, więc śmiało weszliśmy do środka. Stary element gry, czyli obsługa nie mówiąca po angielsku każe Ci wybierać danie z karty napisanej po koreańsku. Losowo wybrałam 3-cią pozycję z brzegu i się zaczęło…

Na przystawkę dostaliśmy małże w ostrej zupie (chyba dla niepoznaki, żebyśmy się za szybko nie zawinęli…). Potem przyszła surowa wątróbka i surowa osłonka żołądka krowy (trzeciego żołądka jak podaje Google po wpisaniu „weird korean food”) Pytałam, czy tego się nie gotuje przypadkiem w tej ostrej małżowej zupie (o ile wskazywanie palcem na wątróbkę i zupę do nie-anglojęzycznego kelnera można nazwać pytaniem…), ale jednak nie.



Na danie główne dostaliśmy jakieś jelitka wypełnione pewną treścią, jakieś chrząstki niewiadomego pochodzenia, jakieś ziemniaki i jakiś szczypiorek, wszystko gotujące się na naszym stole na mikro kuchence gazowej (polscy inspektorzy BHP by osiwieli…) 



Zapach nieapetyczny, brak smaku, wszystko gumowate. To by wyjaśniało, dlaczego Koreańczycy przy kolacji tak dużo piją alkoholu (podłego ryżowego wina btw)

A podobno w Warszawce jest mega hype na koreańskie jedzenie. Ludzie, opanujecie się z tą modą…  

3 komentarze:

  1. Koreanskie zarcie jest naprawde pod psem a czasem nawet po psie, tak ze konsumpcja czegos takiego to jednak troche cwiczenia z masochizmu. Pytanie byc moze prymitywne, bo ja jestem absolutna noga z IT, ale widzialem na wlasne oczy program do jednego z tych, nie tak juz nowych, mobile telefonow ktorym to mierzysz z napis chinski, naokolo napisu chinskiego wyskakuje czerwona ramka i po paru sekundach dostajesz tlumaczenie na angielski. Jezeli by cos takiego bylo w koreanskim to moglabys wycelowac w jadlospis i przynajmniej wiedzialabys czy to drob czy Burek. Co do gustu ludzi to ja bym wielkicj nadzieji nie mial. Wlasnie pokazala sie w naszej czesci globalnej wsi Kopi Luwak czyli ziarna kawy ktore zostaly zjedzone, nie zupelnie przetrawione i wydalone przez indonezyjska cywete palmowa a potem to juz tylko wyplukane i sprzedane. W US to moze nawet kosztowac do USD 700 za kilogram a u nas to tylko dziesciec razy wiecej niz za filizanka normalnej kawy..... "I tu odpoczywam moja walizke" czyli "and there I rest my case!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam tę opcję tłumaczenia ze zdjęcia na instrukcji obsługi koreańskiej maseczki piękności, ale średnio sobie Google Translate z tym radzi. Z drugiej strony: kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana (albo nie je żywej ośmiornicy, pieczonych larw robali itp)

      Usuń
  2. Respect!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń