Kiedy przeczytalam w gazecie jak Chinczyki zrobily Putina z tym gazem, to w ogole sie nie zdziwilam. To jest naprawde klasyczna chinska zagrywka.
Moze juz nie bede przywolywac jak Chinczyki odwolaly moja 3-letnia misje w Szanghaju na dzien przed wylotem... Jednorazowa akcja mogloby sie wydawac... Otoz nie!
Siedze sobie ostatnio 2 tyg w Szanghaju, codziennie debatujemy nad road-mapa kolejnych dzialan. W przedostatnim dniu mojej wizyty przychodzi chinski manager i mowi, ze nie bedzie zadnej roadmapy, a tak w ogole, to tniemy koszt i chcielibysmy zeby spotkania odbywaly sie raczej w ramach wideokonferencji, zeby nie placic za samoloty i hotele.
Podjelam walke, aby naprostowac sprawy, oczywiscie podajac zylion logicznych argumentow - przegralam. Dopiero po wyjsciu z biura dotarlo do mnie, ze rozmawialam tak naprawde z płotką i co ta biedna płotka moze, jak gruba ryba każe... Oj jeszcze sporo musze sie nauczyc jak czytac miedzy wierszami (i to wierszami chinskich znakow)
Biorąc pod uwagę finał negocjacji gazowych, trzeba będzie wziąć korepetycje u naszych wschodnich obrońców mniejszości narodowych...
OdpowiedzUsuń