Koreanczycy plotkuja non-stop a moje zycie prywatne okazuje sie byc tematem nr 1.
2 dni temu powiedzialam dwom osobom, ze chce jesc mniej ryzu w Korei. Idziemy dzis na lunch z zestawem osob z przeciwleglego kąta openspace'u, ktore debatuja miedzy soba, gdzie by tu pojsc, zeby dania nie byly z ryzem, bo Kita sie odchudza...
Pytanie, czy mam przy sobie zdjecie mojego meza zadano mi juz dobre kilkanascie razy.
Podobno przed moim przyjazdem byl pelen wywiad nt. mojej osoby. Interpol by sie mogl zawstydzic. Moja francuski kolega byl rowniez przepytywany o co mozna mnie pytac, a o co nie (chyba jakos dotarlo do nich, ze pytanie ile chce miec dzieci, kiedy i dlaczego nie teraz jest nie do konca na miejscu...)
Przez dlugi czas zastanawialam sie, kiedy oni maja okazje wymieniac sie tyloma szczegolami, skoro pracuja non-stop, nie ma za bardzo przerw na kawe, nie widac koleczek mowiacych szeptem. Otoz w Korei standardem jest cos takiego jak gadu-gadu pracownicze... ktore jak sie okazuje nie do konca sluzy do celow pracowniczych...
Ja tam się nie zdziwiłem, że używają gg pracowniczego. Przecież do tego głównie jest - żeby się wymieniać plotkami i ustawiac na chińczyka na lunch :)
OdpowiedzUsuń