Tak, wiem,
zalegam jeszcze relację z oglądania mieszkań w Seulu.
A zatem… widziałam
11 mieszkań. 5 z nich było wciąż zamieszkiwane, więc miałam okazję podpatrzeć
jak żyją lokalsi. A więc…: żyją w totalnym pierdolniku. Takiego syfilisu to
nawet ja nie potrafię stworzyć. Ewidentnie Koreańczycy pochodzą z plemion
koczowniczo-zbierackich, bo było w tych mieszkaniach absolutnie wszystko. Szafy
zamyka się na dopych, puste walizki trzyma się w wannie, pranie się suszy w
kuchni. I żeby była jasność: nie oglądałam mieszkań klasy średniej, tylko
raczej aspirująco-wyższej. Nawet jak trafiłam na jakiś względnie porządnych
mieszkańców, to ilość bibelotów i wszechobecnej pstrokatości przyprawiała mnie
o zawrót głowy. 3 różne tapetki z kwiatuszkami w jednym małym pokoiku to chyba
norma.
Z definicji zatem
preferowałam mieszkania puste. Pozwalało mi to obiektywnie ocenić mieszkanie. W
Korei wynajmuje się z zasady mieszkania nieumeblowane. Na początku myślałam, że
to trochę słabo, ale jak zobaczyłam gust Koreańczyków w temacie aranżacji
wnętrz to bardzo doceniłam ten system.
A propos systemu…
w Korei są 2 systemy wynajmowania mieszkań. Pierwsza opcja (zdecydowanie
rzadziej spotykana) to, że płaci się co miesiąc X wonów jak w każdym
cywilizowanym kraju. Druga opcja to, że płaci się kupę kabony na wstępie jako
kaucję (50-70% wartości rynkowej mieszkania) i nie płaci się w ogóle czynszu.
Właściciel zarabia niby wtedy na odsetkach z tej mega-kasy. W długim okresie
opłaca się wynajmować mieszkania w tym drugim systemie, bo odsetki z lokat są
znacznie mniejsze niż comiesięczny czynsz z mieszkania o podobnym standardzie.
Ale spójrzmy prawdzie w oczy… które młode koreańskie małżeństwo ma kilkaset
tysięcy dolków na koncie, żeby wynająć mieszkanie jak biali ludzie… System jest
ewidentnie chory.
Przechodząc z
perspektywy makro do mikro: znalazłam swoje wymarzone mieszkanie! Starsze
małżeństwo (mąż-lekarz) chce się wyprowadzić na starość do domku na wsi i
wynajmują swoje top-notch mieszkanie przy samej rzece na 18-tym piętrze (jaka
niskość!;)) Mieszkanie tak sterylnie czyste, że mogłabym jeść z podłogi (kocham
lekarzy!) Widok zabójczy. Pani właścicielka chciałaby opuścić mieszkanie 11 dni
po terminie, kiedy ja powinnam się wprowadzić (wg mojej firmy przynajmniej),
wobec tego pani postanowiła mi zarezerwować najlpeszy hotel w Seulu na te 11 dni.