Ajjjj, ale zaległości na blogu. Mamy już maj, a ja zalegam jeszcze serię fotek z połowy kwietnia.
Środa, 13 kwietnia, okazała się być dniem wolnym od pracy ze względu na wybory do parlamentu. Ja oczywiście miałam w planach zagrzewać naród koreański do wyższej frekwencji znad drinka z palemka na Filipinach lub znad sushi w Japonii. Niestety nie było jak wziąć urlopu, zeby zrobic, jak to Francuzi mówią, "mostek" (tak, te nieroby mają nawet specjalny idiom na dobranie 2-3 dni wolnego do dłuższego weekendu)
Przy oddawaniu biletow na Fukuoke i do Manilii byl oczywiscie placz (i szukanie lupy, zeby doczytać ten mały druk ile wynoszą te wszystkie penalty fees) ale dzień pięknie wykorzystany.
Poszliśmy na wzgórze Namsan, na które patrzę codziennie z biura szukając inspiracji do kolejnych spreadsheetów i powerpointów. Od kilku dni obserwowałam, że robi się coraz bardziej biało-różowe.
A z bliska wyglądało to mniej więcej tak:
Coś wspaniałego. Jest to bezapelacyjnie najlepsza rzecz w Korei jaka nam się przydarzyła.
Dwa dni później przyszła ulewa i wszystkie kwiatki spadły. Czyli... gdybyśmy pojechali na te wakacje, to już nic byśmy nie zobaczyli. Ale fart, że nie dostaliśmy wtedy tego urlopu:P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz