niedziela, 10 kwietnia 2016

Kwitnienie wisni w Seulu

Na kazdy weekend czeka sie ze zniecierpliwieniem, ale ten weekend mial byc szczegolny! Wg wszystkich uczonych prognoz w ten wlasnie weekend miala byc kulminacja kwitnienia wisni w Seulu!

Pogode sledzilismy juz od poniedzialku - pelne slonce, zero chmur, 18 stopni. Perfect. Strategiczne miejsca do ogladania kwitnacych wisni juz rozpracowane.

Budzimy sie w sobote, a tu aura mniej wiecej taka:
Wiatr z zachodu przyniosl chmure pylu z Chin. Maly figiel, a by zabraklo skali do mierzenia jakosci powietrza:
Taka sytuacja nad Seulem przez cala sobote i niedziele. Normalnie bysmy pewnie przesiedzieli caly weekend w domu, ale dla kwitnienia wisni mozna zaryzykowac juz tego raka pluc...

No wiec na rower dzis wyszlam tak:
Warto bylo!

Takich pustych sciezek obsadzonych wisniami jak ta jest bardzo malo. Generalnie przy skupieniach kwitnacych wisni rozstawia sie od razu koreanski festyn - smazenie parowek, gotowanie silkworm'ow, wedzenie kalamarnicy... Te zapachy nokautuja nawet mojego meza, choc on malo wrazliwy jest.

Amerykanscy zolnierze chyba szybko sie skumali, ze ten koreanski pazdziez potrwa jeszcze pare generacji (jesli w ogole kiedys sie zmieni na lepsze) i sami posadzili sobie mnostwo wisni wzdluz muru bazy. 

Niestety tylko po "swojej" stronie muru, ale i tak wyglada to czarujaco. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz