poniedziałek, 2 maja 2016

Przeprowadzka biura

Przeprowadzka biura mojego męża wygrywa bezapelacyjnie w konkursie "Absurd miesiąca" w kategorii "kulminacja".
Parę suchych faktów, mój komentarz jest właściwie zbędny:
- głównym powodem przeprowadzki jest fakt, że CEO się przeprowadza za miasto, bliżej pól golfowych i do poprzedniego biura miałby za daleko
- w związku ze zmianą adresu siedziby firmy trzeba wyrobić nowe wizytówki. Szef szefów stwierdził więc, że jest to doskonała okazja do zmiany nazwy tej 20-letniej firmy (!) i sekretarka na kolanie kręci nowe logo
- puszczono anonimową ankietę, co się podoba/ nie podoba w pracy - bardzo anonimową dla mojego meża i jednego nauczyciela angielskiego, którzy oddadzą odpowiedzi w Oxford English i Ponglish
- pakowanie rzeczy w starym biurze zarządzono na piątek rano; po południu już nikt nie miał jak pracować, bo komputery pochowane
- rozpakowywanie rzeczy w nowym biurze zarządzono na... niedzielę (!)

Mąż się wyłamał (no dobrze, ja go wyłamałam;)), dzięki czemu spędziliśmy uroczą niedzielę na pikniku nad rzeką z takim widokiem:

I wygląda na to, że wszyscy byli tak zajęci rozkładaniem swoich durnostójek (patrz wpis na blogu z września/października 2015 o przeprowadzce mojego biura), że nikt się nie skumał, że go nie było w niedzielę. Przyszedł do pracy w poniedziałek 15 minut wcześniej i na 9.00 był już zwarty i gotowy do pracy z kawą już zaparzoną. Moja szkoła;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz