czwartek, 21 stycznia 2016

Big data w Chinach

Jeden z chińskich IT gigantów dogadał się z moim chińskim oddziałem tak: "Wyślemy Wam swoich data scientistów, niech pogadają z waszymi i może coś się z tego urodzi". Bez prawniczych batalii i  kontraktów z miliardem klauzul o ochronie danych osobowych. W Europie takie rzeczy się nie dzieją...

Fakt, tutaj nikt się nie przejmuje ochroną danych osobowych. Baidu, czyli taki chiński Google, robi tak, że jak chcesz ściągnąć jakieś dane z internetu albo skorzystać z jakiejś bardziej wyrafinowanej usługi search, to musisz się zalogować i podać telefon. Także potem mają na tacy Twoją całą historię search zlinkowaną z Twoim telefonem i nie wahają się tego użyć.

WeChat z kolei to już w ogóle wie wszystko, bo jest nie tylko chińskim WhatsApp'em, ale również Facebookiem, Amazonem i Paypalem. Mają info o Twoich zakupach, zainteresowaniach i lokalizacji zlinkowaną z Twoim numerem telefonu, mailem, nazwiskiem i numerem buta (jeśli akurat skusiłaś się na promocje szpilek)

Jako data scientist uważam, że jest to mistrzostwo świata. Jako przyszły rezydent Chin, boję się.

1 komentarz:

  1. Maleńka, ja dostaję spersonalizowane reklamy dotyczące treści moich prywatnych maili... chiński uczeń może kiedyś dogoni mistrza :)

    OdpowiedzUsuń