sobota, 2 maja 2015

Wiza do Wietnamu

Pol swiata czlowiek zjechal, mieszka na stale w Azji, ma 75% paszportu zabite pieczatkami z roznych krajow a i tak glupi tak jakby cale zycie spedzil w Radomiu. Co tu duzo mowic... Wyjebalismy sie na wizie do Wietnamu.

Dzien przed wylotem, o godz. 23, podczas gdy ja rozwiazuje problem wagi panstwowej ktory kostium kapielowy zabrac, moj maz zadaje pytanie "a jak z wizami do Wietnamu?" Rozpieszczona do tej pory przez lajtowe procedury wizowe w Korei, Japonii i na Filipinach, w ogole nie zainteresowalam sie tematem wiz do Wietnamu, choc trase po samym Wietnamie mialam juz opracowana do najmniejszego szczegolu...

Okazuje sie, ze Polacy moga spokojnie wyrobic wize przy wjezdzie na lotnisku, ale... musza wczesniej zdobyc promese wizowa. Zawracanie dupy, ale wyrobic trzeba bo inaczej do samolotu nie wpuszcza. 

Na nasze szczescie, wietnamskie agencje turystyczne wciaz pracowaly o godz. 21 czasu lokalnego 1. maja, ktory tez jest swietem narodowym w Wietnamie i pani Wietnamka wytlumaczyla mi przez telefon cala procedure z taka pewnoscia, jakby codziennie obslugiwala Polakow mieszkajacych w Korei, ktorzy dzien przed wylotem do Wietnamu orientuja sie, ze nie maja wizy. Kazala nam przebukowac bilet na po godz. 15 i zaplacic ekstra 100$ za tryb super express w dzien swiateczny w trakcie dlugiego weekendu. I udalo sie. Wyladowalismy w Wietnamie. Wlasnie okazalo sie, ze celnikowi mamy jeszcze doplacic 90$, nie ma bankomatu a my mamy w kieszeni koreanskich wonow tyle co na kawe i ciastko. Celnik kazal nam usiasc i poczekac. Pewnie zaraz wyprowadza nas na zewnatrz do bankomatu z obstawa paru smutnych panow. Ahoj przygodo!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz