Z Hanoi do Lao Cai jest 300 km. Pociąg jedzie tam 9h. Don't ask.
Pociąg jednak ma wagony dla zagraniczniaków z 4-osobowymi przedziałami, pościelą i lampką nocną, także można przyoszczędzić na hotelu i czasie i spędzić noc w podróży jak względnie biały człowiek oraz pominąć odcinek 300km mijanki z TIRami jadącymi do Chin.
Z Lao Cai jest 40 km do Sapy, czyli takiego wietnamskiego Zakopanego, bedacego baza wypadowa do tarasow ryzowych. No więc na tych 40km motocykl był uprzejmy zepsuć nam się jedyne 3 razy. W tym raz przerwał się łańcuch. Good news polega na tym, że w Wietnamie 30% ludzi jeździ Hondą Win, którą da się naprawić śrubokrętem i co kilometr jest jakiś domorosły mechanik. Po naprawie łańcucha wciąż słyszeliśmy, że coś chrzęści (to części, haha!). Kolejny mechanik rozebrał obudowę napędu, zaśmiał się szczerze i na migi nam pokazał, że do wymiany jest cały napęd. OK, naprawiaj pan. Po paru godzinach poległ jeszcze alternator, który też udało się wymienić w totalnej dupie pośród tarasów ryżowych (Wietnam! wszystko się da, tylko trzeba zapłacić)
Na drugi dzień już zostawiliśmy tę naszą helmucinę w Sapie i wypożyczyliśmy 2 skuterki, które spełniły zadanie pierwszorzędnie: przewiozły nas przez górskie tarasy ryżowe z prędkością 30km/h - i tak za szybko! Co chwilę robiliśmy sobie przystanki na podziwianie widoków. O takich:
Jedna z piekniejszych rzeczy w naszym zyciu. Mozna juz umierac:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz