wtorek, 26 maja 2015

Drive Mongolia

Korea ma jakieś zalety, nie można powiedzieć. Np. w 3h można dotrzeć z Seulu do Ulan Bator. Tak, to zaleta! W ten weekend przekonaliśmy się, że Mongolia jest super i uwagi mojego męża a la  "kroisz te marchewkę jak Mongoł" są zupełnie nietrafione!

Nauczeni doświadczeniem po Wietnamie zrobiliśmy research wcześniej nt. dobrych firm wynajmujących motocykle i trafili nam się prawdziwi profesjonaliści. Chłopaki sprowadzają motocykle cross-owe ze Stanów, względnie nowe, w dobrym stanie i regularnie serwisują na oryginalnych częściach. Poważnie podchodzą do tematu! Nie spodziewaliśmy się tego po Mongołach, ale jak wysyłają ludzi na swoich maszynach na kilka dni na pustynię Gobi, to lepiej ich nie mieć na sumieniu potem.

Razem z dwoma terenowymi motocyklami (tak! ja też chcę trochę poprowadzić!) wzięliśmy przewodnika-motocyklistę w pakiecie. Przed startem zapytałam go jak dobrze zna trasę i powiedział, że dobrze. No to dobrze! Jedźmy!

Potem się jednak okazało, że niedobrze:) trochę pobłądziliśmy, ale widoki po drodze super, więc nie narzekaliśmy.

Drugiego dnia się okazało, że nie jest przewodnikiem, tylko mechanikiem :) profesjonalnym moto-przewodnikiem jest jego brat, ale akurat miał inne plany. Jak jeszcze nas przekonywał, że noc na pustyni nie jest zimna, to już zwątpiłam w jego wiedze o Mongolii... Ale po mongolsku gadał, jakby się coś zepsuło to by naprawił więc nie narzekam już :)

Plan był taki: wyjechać w sobotę rano z tego urokliwego jak Pabianice 30 lat temu miasta Ułan Bator, przejechać przez park krajobrazowy Terelj zwiedzając po drodze górskie monasterium i nocować w gerach (namiotach nomadów). W bonusie było przejechanie 2 szerokich rzek i paru strumyków (ahoj przygodo!)

Drugiego dnia powrót przez park Terelj i zwiedzanie gigantycznej statuy Chingis Khana w szczerym polu (tak, Mongolia to jedno wielkie szczere pole;)

Niech fotki przemówią!






(Turtle rock po prawej)










Małe, słodkie koziątko :*


A tu już duża, głupia koza:)





(Te małe kropki na grzywie konia to głowy ludzi stojących na tarasie widokowym)

W drodze powrotnej w bonusie mieliśmy mały deszcz z dużym wiatrem co na stepach mongolskich oznacza mgłę błotną ;) Do tego najpierw mężowi zabrakło benzyny, potem mi, potem jeszcze raz mężowi, bo nasz artysta-przewodnik pożałował ze swojego baku i takie tam. Moto-roadtrip życia generalnie. W Wietnamie tez moto-roadtrip życia. Za mało żyć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz