Do Ikumi, jednej z lepszych plaz surferskich, mielismy dobre 8 km. Zero komunikacji miejskiej na tej japonskiej wsi, wiec jedyna opcja bylo zlapanie stopa (choc rozwazany byl jeszcze kajak:))
5 minut machania kciukiem i sukces byl kompletny!
Tak sie podrozuje na surfing! Prawie jak cabrio:) Nie wiem tylko, czy moja polisa na zycie pokrywa takie wydarzenia...
Na "pace" podrozowalismy 2 razy. Trzeci raz z jednym surferem w aucie wielkosci Daewoo Matiz zapakowanym deskami surfingowymi i udekorowanym gadzetami Hello Kitty. Czwarty raz z panem, ktory tak bardzo nam chcial pomoc sie dostac na sasiednia plaze, ze pozyczyl samochod od kolegi, mimo ze srednio potrafil prowadzic. Najpierw jednak ten kolega zapytal Jacka "Can you drive my car?"... Jacka zatkalo na pare sekund - jakis obcy pan chce nam pozyczyc swoj wlasny samochod, zebysmy podjechali sobie na sasiednia plaze... Japonia... W mojej glowie natomiast byl juz scenariusz objechania calej wyspy tym malym Daihatsu:)
Plan na niedaleka przyszlosc: na podstawie polskiego prawa jazdy, wyrobic koreanskie prawo jazdy, na podstawie ktorego wyrobic z kolei miedzynarodowe prawo jazdy, ktore pozwoli nam prowadzic samochody w Japonii. Niestety miedzynarodowe prawa jazdy wydane w Polsce nie dzialaja w Japonii :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz