Singapurczykom żyje się jednak bardzo dobrze. Jedna znajoma Singapurka powiedziała, że jak wprowadzali zakaz plucia to towarzyszyła temu kampania społeczna, że poprzez plucie rozsiewa się zarazki i jest to zwyczajnie niehigieniczne. Wszyscy stwierdzili: "no tak!" i nikt już nie pluje niezależnie czy jest jakaś kara za to, czy nie. Mądry dyktator i całe państwo chodzi jak w szwajcarskim zegarku i jeszcze jest przyjemnie.
W Singapurze każdy jest skądś. 30% stanowią ekspaci, reszta to mix Chińczyków, Hindusów i Malajów. Wszyscy się super dogadują i akceptują. Dlatego tak łatwo się tam zaklimatyzować jako expat - nie to co w Korei. Dodatkowy plus to język angielski jako urzędowy.
I wygląda na to, że polonia singapurska jest podobnej liczebnosci co koreańska. Na ten przykład w wyborach prezydenckich głosowało po 200 Polaków zarowno w Korei o wielkosci polowy Polski jak i w Singapurze o wielkosci Warszawy i okolic. Spotkana Asia mówiła, że co drugi Polak w Singapurze to architekt:)
Póki co jeszcze się tam nie przeprowadzamy. Za czysto, za sterylnie. Zbyt uporządkowany ten Singapur. Nuda! Na odtrutkę pojechaliśmy potem do Indonezji. Tak, był kontrast...
O Indonezji już niebawem. Stay tuned!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz