Myślałam, że może wytrzymam bez obcinania do mojej wrześniowej wizyty w Europie, ale pora deszczowa w Azji dała mi nieźle w kość i moje grube włosy w tej wilgotności robią się jedną wielką ciężką masa nieujarzmionych fal. Planowany wyjazd do Singapuru i Indonezji przyśpieszył proces
decyzyjny.
Godziny researchu blogow expatek seulskich i w końcu zdecydowałam się na safe bet: Koreańczyk szkolony 3,5roku w UK i mający salon w dzielnicy Itaewon, gdzie duż ekspatów się kręci. No musi sie znać na Europejskich włosach i śledzić Europejskie trendy!
Nie. Chłopak obciął mnie na typowa Koreanke - czyli zero cieniowania, wszystkie włosy na te sama długość do ramion. Jeszcze proponowal grzywke, brrrr. Nastepnym razem każe się obciąć swojemu mężowi. Będzie 55$ do przodu.
Ehhh. Moze w Singapurze dorwę jakiegoś fryzjera, który poprawi te beznadziejna sytuacje. Chociaż jak to mówią starzy górale: stick to the evil you know.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz