Fun fact jest taki, ze po oddaniu budynku posadzili wszystkich inżynierów na końcu tej deski, puścili rytmiczną muzykę i kazali skakać. Po kilku skokach cała deska weszła w taki rezonans, ze wszyscy zamarli w bezruchu. Ot taka lekcja, że inżynier jak saper. Jak ja się pierdolnę w Excelu, to przynajmniej nikt nie zginie (no może oprócz mnie z rąk akcjonariuszy mojego korpo)
Krzywa, prawda?
A taki widok jest z góry:
Podstawową wadą picia w rooftop barze Mariny jest to, że nie ma widoku na Marinę. Ale miasto też daje radę. We wrześniu wokół Mariny jest wyścig Formuły 1. Widziałam planowaną trasę - naprawdę te bolidy puszczają przez środek miasta. Jadę! (choć może najpierw potrenuję oglądanie Formuły 1 w telewizorze, bo jeszcze nigdy tego nie robiłam;))
A za Mariną są bajecznie oświetlone ogrody z paroma gigantycznymi sztucznymi drzewami, które spełniają funkcję wentylatorów z okolicznej klimatyzacji. O!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz