Matki tatami, spanie na podłodze, drzwi papierowe,
zielona herbatka parzy się na stole. Japonia sprzed 200 lat jak nic.
A teraz wyobraźcie sobie taką scenę. Mój zgrabny mąż
postanawia otworzyć to 200-letnie okno za tymi 200-letnimi zasłonami
papierowymi i coś poszło nie tak, bo się zacięło w połowie i ani w jedną ani w
drugą. Na dworze minus 5 więc problemu nie można zignorować. Wołamy panią
Japonkę.
Pani Japonka przyszła, pogadała coś po japońsku i
poleciała po drugą (starszą). Druga przyszła, pogadała coś po japońsku i poszła
po trzecią (jeszcze starszą). Jak już zebrała się w naszym pokoju ekipa trzech
Japonek, to zaczęła się akcja na dobre.
Średnia weszła na ten parapet na baczność (poczas gdy mąż musiał klęczeć i pochylać głowę, żeby otworzyć to okno) co już nas wprawiło w wesoły nastrój. Potem już było tylko lepiej. Ta szarpie, ta mówi, żeby jednak pchnąć, to ta pcha, no to trzecia proponuje, żeby ciągnąć. To inna wchodzi na baczność na parapet i próbuje. Schodzi. Ta pierwsza dalej ciśnie. Pozostałe doradzają. Kabaret. 3 Japonki, każda metr 5 w kapeluszu szarpią się z naszym oknem. Scena z kategorii „Nagrywasz to?”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz