Poszliśmy na nowego Bonda z naszą ulubioną mieszaną parą znajomych (on prosty Amerykanin, ona Koreanka-kosmitka). Echo kupiła bilety, bo oczywiście miała jakieś punkty (wszyscy Koreańczycy mają jakieś punkty...) i proszsz, tak wyglądają koreańskie bilety do kina!
Można sobie zażyczyć photo-ticket i narysować serduszko lub napisać LOVE (po koreańsku).
A to jest koreański system słomkowy dla par:
Skąd ta kreatywność w tym narodzie???
Ale to nie był koniec niespodzianek tamtego wieczoru!
Po seansie poszliśmy na pizze do fajnej pizzerii, której naprawdę dobrze idzie stylizowanie się na włoską pizzerię, z piecem opalanym drewnem, winem domowym z butelki a nie z kartonu i takie tam. Co zamówiła nasza koreańska maskotka wieczoru? Pizzę z frytkami:
Państwo przy stoliku obok mieli to samo. Widocznie to jakiś nowy hit koreańskich blogów kulinarnych, który znowu przegapiliśmy. Nie nadążysz...
Za miesiąc będzie nowy trend na włoską pizze fushion w koreańskim wykonaniu - strach się bać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz