niedziela, 25 stycznia 2015

Body scrub - Koreanki robią to dobrze

Sekret Koreanek odkryty. Dziewczyny się po prostu regularnie peelingują. Ale nie tam takie pitu, pitu we własnej wannie. Rasowa Koreanka w mieście Busan na ten przykład idzie raz w tygodniu do sauny publicznej (panie na prawo, panowie na lewo), gdzie jest kilka różnych jacuzzi - każde z inną temperaturą i z innymi cudownymi składnikami, w tym jedno pod chmurką (czyli darmowa krioterapia w zimę). Plus dwie sauny fińskie, dwie sauny parowe i jakieś jeszcze zimne banie.

Wizyta ma charakter grupowy (jak wszystko w Korei) - każda Koreanka przychodzi albo z mamą albo z babcią albo z koleżanką albo ze wszystkimi naraz. Przekrój wiekowy od 8 do 108 lat. Jest mnóstwo stanowisk z małym stołeczkiem, prysznicem i lustrem. Każda pani sobie siada z własnym koszyczkiem ulubionych kosmetyków i się zaczyna... każda część ciała jest dokładnie myta i peelingowana, oczywiście używając specjalnych gąbek i rękawic oraz kosmetyków dedykowanych do twarzy, szyi, dekoltu, łokci, kolan, pięt i wszystkich innych części ciała.

Ja jak zwykle, biedna Polka, niczego nieświadoma, wybrałam się bez własnego zestawu do peelingu, więc poszłam za ściankę z napisem "Body Scrub" licząc na luksusowy zabieg spa typu "peeling białym piaskiem z Polinezji Francuskiej i okład z płatków fioletowych orchidei". Tymczasem za kotarą starsza pani Koreanka kazała mi się położyć na łóżku obłożonym ceratą, oblała mnie wiadrem wody, włożyła chropowate rękawice i zaczęło się. Poziom subtelności pani Koreanki porównywalny z obrabianiem pół-tuszy na hali Mirowskiej. Jak już zdarła mi z pleców całą skórę, to poklepała mnie dwa razy, żebym się odwróciła. I znów chlust całym wiadrem wody. Spa przez duże S. Czego te głupie baby nie zrobią dla urody. Ale faktycznie efekty są. Po całym zabiegu skórka noworodka... wszędzie :D   

Po strefie mokrej przechodzi się do strefy suchej, gdzie jest miliard stanowisk z lustrami, suszarkami, wacikami itd, gdzie każda Koreanka się nawilża (kolejny koszyczek z balsamami na każdą część ciała). Na samą twarz idzie seria: skin, lotion, essence, serum, krem.

Po 2h można już wyjść do ludzi. Zakłada się bawełnianą "piżamkę" i wychodzi się do strefy koedukacyjnej, gdzie panie spotykają panów, którzy od dobrej godziny oglądają mecz/operę mydlaną lub zwyczajnie kimają. W części koedukacyjnej jest mnóstwo sal z leżaczkami i telewizorami. Jest nawet restauracja i kilka mikro-sal kinowych z pełnym osprzętowieniem. Truly social experience. Podoba mi się ta Korea! 




Uprzedzając pytania: nie robiłam zdjęć w części nie-koedukacyjnej:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz