Zeby kupic jakas totalna pierdole w internecie trzeba sciagnac miliard programow i certyfikatow (oczywiscie rozne do kazdej przegladarki i do kazdej karty). Autoryzacja niektorych platnosci polega na tym, ze jakis automat dzwoni i po koreansku prosi o wklepanie jakiegos kodu (tak, zgadliscie, nie ma opcji zmiany jezyka na angielski) Ostatnio nasza sonsennim (nauczycielka koreanskiego) walidowala nam zakup siodelka do roweru:)
Jak automat nie dzwoni, to pokazuje sie okienko i prosza o wpisanie czegos (oczywiscie po koreansku) ale tu juz mamy dobrze, bo jest google translate. Po wpisaniu hasla, przychodzi sms z dalszymi instrukcjami. Tak, po koreansku!
A najlepsze jest to, ze i tak maja najwiecej wlamow na swiecie.
Ehhhhh, milosc do Korei jest trudna miloscia.
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń