sobota, 14 czerwca 2014

Shabu-shabu

W Japonii wszystko jest pyszne. W Korei, jak dostaję dobre jedzenie, to czuję się jakbym wylosowała szóstkę w toto-lotka. Analogicznie mogę się poczuć jak w Japonii dostaję słabe jedzenie. Tu naprawdę wszystko jest pyszne.

Najbardziej podoba mi się zasada "świeżość to najlepsza przyprawa". Mało osób wie, że Japończycy lubią jeść sashimi solo ze szczyptą soli. Nawet bez wasabi i sosu sojowego. Kocham Japonię.

Ale dziś nie o rybach... dziś będzie o shabu-shabu. Cieniutenieńkie plastereczki wołowinki macza się w gotującej się wodzie na chwilę wykonując ruch posuwisto-zwrotny pałeczkami.
Wołowinka jest tak pyszna, że można dać się pokroić za nią. Taka polędwiczka z Hali Mirowskiej, tyle, że lepsza. Można nawet zamówić wołowinkę z krówki Kobe, ale to już może jak na serio wygram tę szóstkę w toto-lotka.


 Do wody się wrzuca jeszcze warzywka, grzybki, tofu i robi się samemu pyszny rosół. Po zjedzeniu całego mięska domawia się makaron i pani gotuje nam ten makaron w naszym rosole i niniejszym zjadamy absolutnie wszystko, co było jadalne na naszym stole. Efektywność to drugie imię Japończyków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz