Wydawało mi się, że nie ma bardziej zepsutego do cna miejsca na ziemi niż Las Vegas. Tokio jednak nie pozostaje w tyle...
Po mieście rozsiane są szatańskie miejsca, gdzie gra się na automatach w japońskiego pinball'a (pachinko), albo w jakieś ero-gry na kanwie Mangi. Miejsca są bardzo cicho-ciemne. Ich szatańskość zdradza się dopiero jak otworzą się automatyczne drzwi - wieje zimny wiatr od turbo-klimy i rozlega się ogromny hałas automatów. Po wejściu zostajesz natychmiast obezwładniony przez migające neony. To-jest-złe-miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz