Tokio, 8 rano. Zdaje sobie sprawe, ze w moim pokoju hotelowym nie ma suszarki do wlosow, jestem juz spozniona a wlosy mokre. Dzwonie do recepcji i ladnie prosze o hair dryer, mowiac duzymi literami ze spacjami.
Po 5 minutach przychodzi pan z... zelazkiem! No to tlumacze, pokazuje, pan sie zawstydzil i gdzies pobiegl.
Przychodzi drugi pan i mowi, ze jest bardzo sorry, ale nie maja zelazka do wlosow.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz