Okazuje się, że koreański park narodowy Bukhansan mamy godzinę z hakiem od domu. Wybraliśmy się tam wczoraj na mały hiking. W moich jeansach i t-shircie czułam się jak w szpilkach na Giewoncie - wszyscy wokół byli super profesjonalnie ubranie, jakby co najmniej szli na Kilimandżaro. Parę fotek z przyczajki:
Podobno co trzeci Koreańczyk uprawia hiking przynajmniej raz w miesiącu. Moja koleżanka z pracy mówiła, że czasem chodzi po górach na boso, żeby lepiej czuć energię gór. Ta.
Ale trzeba przyznać tym Koreańczykom, że ładne kolorki jesienią w tych ich górach.
(pocieszamy się, że nie będzie nas w tym roku w Kyoto)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz