środa, 8 października 2014

Amour amour

Jest taki jeden Francuz, ktory przypadkowo zostal zeslany do Korei na 2 tygodnie. Jest Francuzem, wiec nie zna sie na niczym, zaczyna wszystko od dupy strony, komplikuje najprostsze rzeczy i w ogole nie jest zbyt kumaty. Ale... wyglada jak brat blizniak Toma Cruise'a, ma piekne buty, fryzure i idealnie skrojony garnitur. No wiec wszystkie male Koreaneczki w biurze sie w nim zakochaly i moje do bolu logiczne argumenty kontra jego pitu pitu przegrywaja w przedbiegach. Do tego stopnia, ze jak zaproponowalam anulowanie 2h niczemu sluzacej wideo-konferencji z nim, aby zwyczajnie popracowac z teamem nad NAPRAWDE waznymi tematami, to jedna dziewczynka miala lzy w oczach... To nie jest zart...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz