Ja: Czego chciałbyś się napić?
Mąż: Cykuty.
Ale nie poddajemy się. Hwaiting! (czyli koreańskie powiedzonko a la "bonne courage" czy "do boju") Długo nie wiedziałam o co cho, jak pod koniec oficjalnego maila z planem akcji ktoś pisał "Fighting!" - okazuje się, że tak Koreańczycy tłumaczą na angielski to swoje Hwaiting.
Btw, grupa troszeczke zaczyna sie wykruszać. Ta płynnie gadająca po koreańsku Japonka przestała na szczęście przychodzić, ze wszystkich Amerykanów został tylko jeden na placu boju - zawodowy żołnierz btw. Jest jeszcze Niemiec, który poślubił Koreankę i ma z nią 2 dzieci, które nazwał po koreańsku i 3 Chińczyków, którzy skubani czytają koreańskie znaki jakby uczyli się ich od 100 lat, a nie od 1,5 tygodnia.
Opuszczenie 3 lekcji w zeszłym tygodniu nie polepsza mojej sytuacji, ale jakoś daję radę. Jednak doświadczenie ze studiów procentuje. Z nadrabiania materiału przy niskiej frekwencji na zajęciach mogłabym mieć profesurę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz