W całej procedurze wizowej pomaga mi firma konsultingowa z big4. Brzmi fancy, ale generalnie jest dramat. Mówiłam im dwa miesiące temu, że 5 września mam lot do Japonii i muszę dostać z powrotem swój paszport. "Tak, tak, nie ma problemu, zdążymy z wizą do tego czasu" W piątek się okazało, że chiński urząd nadający status rezydenta jest łaskawy oddać mi paszport 6 września. Konsultantka jednak powiedziała, że znajdą sposób, żebym dostała paszport na czas.
Aha! Czyli pójdzie koperta pod stołem!
Nie pod stołem, tylko na stole i to w biały dzień, a tak w ogóle to jest cennik.
Za 2000 RMB (równowartość 1160zł) zostaliśmy ustawieni z mężem do kolejki "Talents". Przy okienku jakiś pośrednik miał już nasze paszporty i wypełnione wnioski. 5 minut i po sprawie. Paszporty do odebrania 2 września, dziękuję, do widzenia.
Wsiedliśmy do taksówki, a tu przedstawicielka firmy konsultingowej (btw jakaś Wiesia w T-shircie mówiąca słabo po angielsku która asystowała nam w kolejce), dzwoni i mówi, żeby wracać, bo nie zapłaciliśmy jej jeszcze tych 2000 RMB. No to ja na to, żeby jej firma uregulowała co trzeba i wystawiła fakturę mojej firmie. A ta swoje, że to musi być dzisiaj i w gotówce. Ta, jak zapłacę gotówką z własnej kieszeni, to zwrot z firmy zobaczę w przyszłym roku. No to mówię jej, ze nie mam gotówki. Na to ta mi mówi, że mogę jej przetransferować WeChatem (chińskim WhatsAppem/Hangoutem/KakaoTalk) na jej prywatne konto...
Jeszcze nie wiemy, jak długo tu porezydujemy - 3 lata czy 3 miesiące, ale dla takich wrażeń warto było!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz