środa, 9 marca 2016

Ser z whisky

Jak już wcześniej pisałam, Hokkaido nawiedziło tornado śnieżne na 2 dni i pozamykali wszystkie wyciągi w Niseko. Trzeba było wymyślić sobie jakąś rozrywkę, więc pojechaliśmy do fabryki sera i fabryki whisky.

Fabryka sera była małą, niepozorną chatką na środku zaspy śniegu. A podobno zaoopatrują Japan Airlines w sery w klasie biznes. Generalnie Azjaci nie znają się na produkcji sera, ale na Hokkaido jest dość wyjątkowy klimat, podobny do francuskiego, więc sery i wina się przyjęły. Na razie nie są jakieś wybitne, ale dajmy im jeszcze parę lat, a wygryzą tę Burgundię.

Potem była fabryka whisky Nikka.
Nikka należy do big4 japońskich whisky, zaraz po Hakushu, Yamazaki i Hibiki. I generalnie nie ma więcej sensownych whisky w Japonii. Środkowe Hokkaido przypomina klimatem Francję, natomiast wybrzeże Hokkaido przypomina Szkocję - wrzosowe wzgórza i surowe, zimne morze. Dodając japońską dbałość o każdy szczegół do perfekcji - sukces powinien być murowany.


Cała produkcja misternie przemyślana. Pan Japończyk osobiście sprawdza ogień pod kadziami i dorzuca węgla jak potrzeba. Ostre, morskie powietrze swobodnie przechodzi do pomieszczeń z beczkami.  
Niestety smak bardzo przecietny, a probowalismy "pierwszego garnituru" - 21letniej single malt i najprzedniejszego blenda. Nikka okazala sie byc wyjatkowo oleista whisky z jakas minimalna nuta drewna. Bardzo niewyrazna. Nawet nie wiadomo, gdzie ja umiescic na matrycy smoky/rich/delicate/light. Nie wiem, moze juz po prostu mamy przepalone jęzory koreanskim kimchi i szkockim Ardbegiem/Laphroigiem/Caol Ila i nie czujemy subtelnosci japonskiej Nikki. Rownie blado poki co wypadla dla nas rowniez Yamazaki i Hakushu. Jedynie Hibiki 17y sie broni, ale droga skubana. Jak zyc?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz