Koreańczycy piją nałogowo kawę. Niestety, jak to w Korei bywa, ilość nie idzie w parze z jakością. Ale zdarzają się perełki! Obok naszego lokum powstała maleńka kawiarenka z 3 mikro stolikami na krzyż, gdzie właściciel ewidentnie pasjonuje się kawą. Ostatnio dostaliśmy kawę z wiedeńskiego syfonu - moja wiedza z fizyki nie pozwala wyjaśnić na czym polega ta technologia, ale generalnie było tak: z jednej strony pali się lont, z drugiej strony coś bulgocze w naczyniu obok, dzbanek z prawej się magicznie podnosi i nagle zamyka się klapka gasząc tym samym lont. Odkręca się jakąś nakrętkę, żeby upuścić powietrza i oto z kraniku leci nam pyszna kawa. Cuda panie!
Do tego dostaliśmy słony karmel, syrop kokosowy i krem czekoladowy do słodzenia kawy. Aż cięzko uwierzyć, że to Korea.
W dodatku właściciel skumał się, że jesteśmy częstymi gośćmi i daje nam zawsze coś gratis.
Wcale nas to nie cieszy, bo boimy się, że zaraz splajtuje.
Mamy nadzieję, że pan jest synem prezesa Samsunga i nie musi zarabiać na tym biznesie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz