poniedziałek, 8 grudnia 2014

Kawa

Już raz chyba pisałam, że w Seulu na każdym kroku jest jakaś kawiarnia sieciówkowa, prawda?
Koreańczycy piją nałogowo kawę. Niestety, jak to w Korei bywa, ilość nie idzie w parze z jakością. Ale zdarzają się perełki! Obok naszego lokum powstała maleńka kawiarenka z 3 mikro stolikami na krzyż, gdzie właściciel ewidentnie pasjonuje się kawą. Ostatnio dostaliśmy kawę z wiedeńskiego syfonu - moja wiedza z fizyki nie pozwala wyjaśnić na czym polega ta technologia, ale generalnie było tak: z jednej strony pali się lont, z drugiej strony coś bulgocze w naczyniu obok, dzbanek z prawej się magicznie podnosi i nagle zamyka się klapka gasząc tym samym lont. Odkręca się jakąś nakrętkę, żeby upuścić powietrza i oto z kraniku leci nam pyszna kawa. Cuda panie!


Do tego dostaliśmy słony karmel, syrop kokosowy i krem czekoladowy do słodzenia kawy. Aż cięzko uwierzyć, że to Korea. 

W dodatku właściciel skumał się, że jesteśmy częstymi gośćmi i daje nam zawsze coś gratis. 
Wcale nas to nie cieszy, bo boimy się, że zaraz splajtuje.

Mamy nadzieję, że pan jest synem prezesa Samsunga i nie musi zarabiać na tym biznesie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz