Gratis dołączam zdjęcie pana ogrodnika, robiącego sobie pedicure do fontanny:
Ale nie o tym...
Wjezdzamy winda w naszej starej kamienicy i spotykamy naszego ulubionego sasiada spod 9. Komplementuje jego roze, ktore sadzi na dachu, a ten cos narzeka, ze to lato takie gorace I roze zaraz mu padna. Jakie lato?!
No wiec Szanghajczycy troche inaczej postrzegaja pory roku.
Wiosna jest wtedy kiedy jest Chinski Nowy Rok, i co tam, ze wypada najczesciej w lutym.
Drzewa sa jeszcze lyse, kwiatow nie ma, ale slonko przygrzewa mocniej i w sklepach pojawiaja sie truskawki. I to takie lokalne, dopiero co zebrane, a nie transportowane z Chile.
Z kolei wtedy, kiedy w Polsce pojawiaja sie swieze truskawki, w Szanghaju juz wbijaja owoce letnie tj. arbuzy i duriany. Moj maz jeszcze stawia opor, ale ja juz kocham duriany, tak jak Francuzi kochaja swoje smierdzace sery! Pysznosci. Dojrzaly durian ma taka tlusta, kremowa teksture, w pierwszym uderzeniu faktycznie daje lekkim fermentem, ale potem to juz tylko czysta rozkosz, konczaca sie smiercia z zaslodzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz