Pakowanie na 4 tygodniowy wyjazd a pakowanie na 4-tygodniowy wyjazd z niemowlakiem przy jednoczesnym opróżnianiu mieszkania, zeby w trakcie naszej nieobecnosci wycyklinowano podlogi to troche jak krzeslo i krzeslo elektryczne. Ma-sa-kra. Wszystkie meble i precjoza upchnelismy do malego pokoiku, ktory zamknelismy na klucz. Dodatkowo moj maz uzbroil ten pokoik w gadzety Xiaomi tj. czujke otwarcia drzwi i syrene, zintegrowane z jego smartfonem. Jesli ktokolwiek by te drzwi otworzyl podczas naszej nieobecnosci, to moj maz dostalby pinga na swoj telefon a w mieszkaniu rozległby się alarm, ew. nagrane szczekanie psa.
Moj maz nie bylby jednak soba, gdyby zakonczyl uzbrajanie naszego mieszkania na tym malym pokoiku. No wiec wszystkie wlaczniki swiatel zamienil na wlaczniki Xiaomi, wiec moze zaprogramowac swiecenie sie swiatel przez konkretny czas w ciagu doby lub zapalac i zgaszac je z komorki, rowniez bedac np. w tym czasie w Polsce przy stole wielkanocnym (zabawa w zgaszenie swiatel pracownikom cyklinujacym nam w tym czasie podloge byla naprawde przednia^^)
Nie wspomne juz o takich drobiazgach jak czujnik temparatury i wilgotnosci powietrza czy czujnik nawilzenia gleby w naszych kwiatkach. Jak wchodzę na wagę, to też mój mąż dostaje pinga na komórkę i rysuje mu się wykres zmian mojej masy ciała w ciągu ostatnich tygodni (choć aplikacja trochę zgłupiała jak weszłam na wagę tydzień po porodzie...) W każdym razie nasza stara kamienica stala sie niniejszym ultra nowoczesnym, inteligentnym domem za grosze.
Wracajac do cyklinowania. Kto kiedyś remontował parkiet, ten wie, ze proces jest kilkuetapowy. Trochę nie wierzyliśmy, że sztuka się uda podczas naszej nieobecności, ale Chińczycy nas totalnie zaskoczyli. Pan od podłogi wymienił się WeChatem z naszą panią sprzątającą i sami się dogadali kto kiedy pyli, a kto kiedy odkurza. Także jak przyjechaliśmy mieliśmy już odpylone, wysprzątane, przewietrzone mieszkanie.
Ekstra. Jesteśmy gotowi na raczkowanie naszego szkraba bez codziennego wyjmowania drzazg wielkości wykałaczek!
Bardzo się ucieszyliśmy, że mieszkanie jest w tak rewelacyjnym stanie. Trochę się nasłuchaliśmy opowieści jak to ktoś pojechał na 2 tygodnie na urlop, ale wrócił wcześniej i zastał mieszkanie pełne koczujących Chińczyków (pani sprzątająca postanowiła sprosić rodzinę...) Przejrzeliśmy jednak logi wejścia i wyjścia z mieszkania (again Xiaomi!) i oprócz tego, że pan od podłogi zrobił sobie u nas jakiś storage, bo pojawiał się i znikał każdego poranka i wieczoru, nawet jak nie było potrzeby cyklinować/lakierować, to nic nie wzbudziło naszego niepokoju...
A jednak! Podczas naszej nieobecnosci pojawili się nowi lokatorzy w naszym mieszkaniu - karaluszki! Najpierw mój mąż się ze mnie śmiał, że dostaje histerii na widok 1-2 karaluchów, ale jak sam utłukł 3 kolejne jeszcze tego samego wieczoru to sam pobladł. Zamówiliśmy szybko kwas borowy na Taobao i rozłożyliśmy w paru miejscach, co pomogło powiedzmy na 1-2 dni, po czym pojawiły się znowu. Zachciało się mieszkać w starej kamienicy... Jakby tego było mało, w nocy słyszeliśmy jakieś myszy z szafy, ale po dokładnej inspekcji okazało się, że one żyją w ścianie za naszą szafą - czym nas jeszcze ta kamienica zaskoczy?
W Polsce publiczne przyznanie się, że ma się karaluchy w domu, to trochę jak wyznanie, że ma się hemoroidy. Ale nie w Szanghaju! Tu reakcja większości znajomych jest taka "O! Ty też masz karaluchy??" Przez jakiś czas walczyliśmy z nimi sami, bo wstydziliśmy się powiedzieć o tym właścicielce mieszkania, bojąc się, ze nas wyprosi za brak utrzymywania higieny w mieszkaniu, a ona "No tak, zdarza się, mam ten sam problem u siebie w domu w Pekinie. Polecam taki a taki środek. Tępi karaluchy na dobre 3 miesiące". I wytępił. Myszki też coś ostatnio nie słychać. Zaczynamy tęsknić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz