poniedziałek, 20 czerwca 2016

Polski lunch

W ten weekend troche zatesknilismy za polska kuchnia i ugotowalam barszcz czerwony (na zakwasie buraczanym domowej roboty!) z krokietami z miesem i pieczarkami. Na drugie  byl schabowy z wieprzowiny przedniej jakosci, ziemniaki i mizeria z jogurtem wlasnej roboty. Obiad niedzielny jak w porzadnej katolickiej rodzinie!

Duzo nam zostalo jedzenia w lodowce wiec dzisiaj zaprosilam Chinke ode mnie z pracy na lunch do domu. 

Krokietami sie zajadala, a reszte skomentowala tylko "it's very special taste". 

Tyle godzin w weekend przy garach a tu taki brak entuzjazmu! W normalnych okolicznosciach bylby foch, ale biore poprawke na to, ze Chinka ma juz wypalony jezor jak nie ostrymi przyprawami to glutaminianem sodu. Pewnie jakby mnie zaprosila do Sichuanu to tez bym nie poczula smaku (rekonwalenscencja przepalonego przelyku gratis).

Takze... We're good. Maz zje ze smakiem pozostale schabowe. Bez łaski!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz