poniedziałek, 20 listopada 2017

Czerwiec w Szanghaju

Nadrabianie zaległości blogowych, level hard. Czerwiec w Szanghaju opisuję w Tajlandii w listopadzie:) Relacja więc przez różowe okulary grubości denka od butelki rumu, który tu tak szybko nam schodzi...

Czerwiec w Szanghaju to pora deszczowa. Jest szaro-buro jak w Polsce w listopadzie, ale zamiast ciepłych kozaków zakłada się japonki.


Mimo, że termometr wskazuje 27-28 stopni, to jest tak rzeźko i przyjemnie, że aż nie tęskni się za niebieskim niebem. I Fuxing park cały dla nas.



Tego własnie nie rozumiem... w Szanghaju pada często, więc lokalsi nie powinni robić z deszczu wielkiego halo. A jednak! W czerwcu zamierają wszystkie fuxing'skie kółka taneczno-śpiewacko-grzechotkowo-tai-chi. Kaligrafii wodą po chodniku też zaskakująco nikt nie ćwiczy:)

Z tym deszczem coś jest na rzeczy u tych Chińczyków... Stacje meteorologiczne mogłyby kalibrować swoje modele predykcyjne w oparciu o to kiedy nasi sąsiedzi z naprzeciwka ściągają pranie z dachu.


 Dobrzy są... Nie wiem czy mają jakąś sąsiedzką grupę wechat'ową wczesnego ostrzegania przed deszczem, ale pranie znika z dachu zanim pierwsza kropla spadnie. Tak jakby nic innego nie mieli do roboty, tylko pilnowali prania... Nasza ayi też ściąga pranie "po pierwszej nutce". Może to naród meteopatów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz