Zupelnym przypadkiem trafilismy do naprawde wyjatkowego sushi baru w dzielnicy Asakusa. Zadnego szyldu, tylko powiewajace flagi nad drzwiami. Niesmialo wchodzimy, a tam przy barze tylko 1 klientka a za barem 4 sushi-masterow, srednia wieku 70 lat. Wroc, przy barze siedziala jeszcze jedna osoba, szef szefow kuchni, lat 90 z okladem i ogladal sobie rozkosznie mecz baseball'a.
W kazdym innym kraju zawrocilabym na piecie (tylko 1 klient i obsluga ogladajaca mecz nie wrozy, ze ryba bedzie swieza...), ale nie zapominajmy, ze to Tokio. Wystroj byl nadzwyczaj elegancki, w donicach rosly gigantyczne orchidee, a za szyba baru czekaly ultra swieze owoce morza. Na barze wystawiono mise z jeszcze ruszajacymi sie skorupiakami morskimi, ktore przypominaly wielkie slimaki o muszli jak u ostrygi.
W kazdym innym kraju zawrocilabym na piecie (tylko 1 klient i obsluga ogladajaca mecz nie wrozy, ze ryba bedzie swieza...), ale nie zapominajmy, ze to Tokio. Wystroj byl nadzwyczaj elegancki, w donicach rosly gigantyczne orchidee, a za szyba baru czekaly ultra swieze owoce morza. Na barze wystawiono mise z jeszcze ruszajacymi sie skorupiakami morskimi, ktore przypominaly wielkie slimaki o muszli jak u ostrygi.
Sushi-master, zamiast drewnianej deseczki, polozyl przed nami dlugi zielony lisc i na nim serwowal po kolei rozne smakolyki. Zamiast oklepanych standardow typu losos i tunczyk, byly same wyjatkowe rybki i owoce morza, ktorych nazw nie powtorze. Wiekszosc rzeczy pochodzi z Hokkaido, przy czym pan kucharz probowal nam jeszcze tlumaczyc po japonsku z ktorej czesci Hokkaido dokladnie:)
Troche zglupielismy, jak na deser dostalismy pomidora. Pomidor byl rowniez z Hokkaido i mial w sobie wiecej smaku niz suszony pomidor ze slonecznej Italii. Cos wyjatkowego!
Popis dali juz totalny, jak w prezencie dostalismy mini sushi - kazde nigiri na jednym ziarenku ryzu.
Co ja moge powiedziec wiecej... Japonia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz