czwartek, 29 września 2016

Kyoto

Po seminarium byl weekend, a po weekendzie bylo jeszcze 2-dniowe swieto narodowe w Chinach, wystarczylo wiec dobrac 3 dni wolnego i mielismy extra tydzien urlopu w Japonii. Chyba juz wiadomo, kto dobieral daty seminarium;)

W planach bylo Kyoto. W koncu! Juz przymierzalismy sie do Kyoto wielokrotnie. W zasadzie kazdej wiosny i jesieni w Korei, podziwiajac kwitnienie wisni lub jesienne liscie myslelismy sobie "skoro nawet w takiej Korei jest tak pieknie, to jak musi byc w Kyoto???" Zarezerwowanie noclegu w Kyoto podczas kwitnienia wisni oznacza sprzedaz nerki i to tez nie wiadomo, czy wystarczy. We wrzesniu ceny w miare przyzwoite, bo wtedy jest pora deszczowa. Chyba, ze ma sie farta i tuz przed przyjazdem przejdzie tajfun zabierajac za soba chmury i zostawiajac piekna pogode. O taka:









To sa klasztory zen w Kyoto. Zwiedzilismy juz mase klasztorow buddyjskich w Azji i co tu bede duzo mowic: wiekszosc jest na jedno kopyto. Ale klasztory zen to zupelnie nowa jakosc! W klasztorach zen sie po prostu chilluje. Nie ma za bardzo oltarzy do ogladania, chodzi sie na boso po matkach tatami i tarasach drewnianych i podziwia ogrody. Przy czym do kategorii "ogrody" zaliczaja sie rowniez misternie ulozone kamyczki. I tak siedzisz i dumasz, w jaki sposob oni grabia te kamyczki.

Zen!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz