W korpo koniec marca to czas podwyzek. W moim przypadku byla to jednak podwyzka obowiazkow;) Oprocz Korei, Japonii i Chin dali mi chwilowo Polske do ogarniania. Moj szef stwierdzil jednak ze wszystko sie zgadza, bo w moim job description jest napisane "Asian Hub". Takie niemieckie poczucie humoru...;)
Takze przyjechalam na 10 dni posprzatac pare trupow z szafy. Ale nie narzekam, bo business trip zahaczyl o Wielkanoc. Dla wielkanocnego mazurka moge troche pojezdzic na szmacie;)
Za mile w Aeroflocie kupilam mezowi bilet do Polski na Wielka Sobote i Niedziele. Okazuje sie, ze zeby spedzic weekend w Polsce trzeba wziac piatek, poniedzialek i polowe wtorku wolne. Dobrze ze wiekszosc naszych przyjaciol juz po slubach, bo caly urlop by poszetttt!
Refleksje z mojego krotkiego pobytu w WWA:
- ale pizga! gdzie ta wiosna?!
- cholera, wszyscy naokolo mowia po polsku; juz nie przejdzie omawianie w metrze z mezem takich sekretow, ktore normalnie wstyd w domu przy zgaszonym swietle mowic;)
- mieszkanie w hotelu w Warszawie jest troche przerazajace, ale szybko przechodzi jak sie orientujesz, ze pani codziennie Ci scieli lozko;)
- delikatne smaki zaczynam odczuwac dopiero po paru dniach - ostre kimchi robi swoje
- jacy tu wszyscy bezposredni!
- jak tu wszyscy efektywnie pracuja! O 17.00 czasu atomowego sprint do windy, ale wszystko zrobione!
- brak mi slow do warszawskich taksowkarzy - juz tylko Uber
- cudownie znowu wyjsc na kawe z kolezanka i obrobic dupe jakiejs roztytej lasce, ktorej nawet nie znam;)
- dom jest tam gdzie rodzina i przyjaciele z podstawowki, a nie tam gdzie telefon Ci sie loguje automatycznie do wifi;) choc teoria "dom tam gdzie Twoje mieszkanie z garderoba i widokiem na rzeke" ma duzo uroku^^
Koncze moje piwko Baltika i biegne na samolot do Seulu. Pozdro z Moskwy, mua:*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz