Oyster bar po koreansku to nie elagancki cocktail bar, gdzie panie siedza w perlach i szpilkach popijajac szampana i jedząc najlepsze ostrygi z Bretanii... To pare metalowych beczek rozstawionych na bocznej ulicy przy torach kolejowych. W beczkach żarzą sie rozpalone węgle, na górze sa gorace kamienie, na ktorych stara "ajuma" rozklada ostrygi dnia. W ramach oslony od wiatru rozciągnieto folie plastikowa, ktora przyparto do ziemi workami piachu.
- "Stolik dla 4?"
Siadamy na malych plastikowych taborecikach przy beczce z widokiem na parking, w tle slychac przejezdzacy pociag - jest klimat;)
Ewa zamawia muszle a Tomek soju. Ja poprosilam dodatkowo o wode, ale widac biezacej nie maja, bo podali jakas cienka herbatke o smaku czosnku(?!)
W pakiecie z zestawem "ostryg dnia" (ktore btw podobno codziennie dowożą z Busan i ktore różnią się w zaleznosci od sezonu) dostalismy gustowne biale rekawiczki, zeby sie nie oparzyc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz