wtorek, 23 lutego 2016

Sobota na Gwanjangu

Na targ Gwangjang zabieramy naszych wszystkich gości (niewielu, bo nikt kto czyta tego bloga nie chce przyjeżdżać...) Targ jest bardzo rasowy - podaje się tam świńskie łapy, kaszankę, pierogi z kapustą kimchi i tofu, placki z jakiejś żółtej kaszo-fasoli. Stare ajumy w swoim żywiole - uwijają się jak w ukropie i tylko pośpieszają klientów, żeby szybciej zjedli i zwolnili miejsce na blaszanej ławeczce dla następnych.



Jak jesteśmy bez gości też nam się zdarza tam wybrać w weekend. Wtedy nie trzeba się spinać na wybieranie dziwnych potraw;) Także w menu było:
- zupa ze świeżo ufermentowanej soi z glonami
- pierogi z ostrą kapustą kimchi 
- bibimbap na kaszy pęczak a nie na ryżu (co rzadko się zdarza)
Wszystko wyborne!


Stało się - pokochaliśmy kuchnię koreańską! Długo to trwało, bo ponad rok, ale to chyba będzie miłość aż po grób.

Cieszymy się smakiem fermentowanej soi, rozpływamy się nad suszonymi glonami nasączonymi olejem sezamowym, rozeznajemy się w różnych poziomach ukiszenia kimchi. Ba! Nawet zaczęliśmy kupować kimchi do domu!


Świat ma się ewidentnie ku końcowi...

1 komentarz:

  1. Ja koreańską kuchnie pokochałam w dwa tygodnie( w lipcu 2015) w tym roku też będę i nie mogę się doczekać kiedy coś zjem ;-). Na tym targu jeszcze nie byłam więc dziękuję za informacje, na pewno skorzystam ;-). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń