W każdym szanującym się korpo, luty to miesiąc ocen rocznych. Ocenia się osiągnięcia "twarde" i kompetencje "miękkie". Pierwsze steruje premią roczną, drugie ewentualną podwyżką, ale to nie kasa sprawia, ze w Korei w lutym emocje sięgają zenitu.
Wizja dostania złej oceny spędza sen z powiek tak samo jak wizja dostania dobrej oceny. Pracownicy chcą być ocenieni na "medium" i managerowie też najchętniej by dali wszystkim "medium". Byle się tylko nie wychylać z grupy. Teoretycznie oceny są tajne, ale już pisałam jak z poufnością informacji w Korei...
Na ewentualność różnic w ocenianiu zorganizowano komitety harmonizacyjne (?!), żeby managerowie się dogadali co do standardów oceniania... Na szczęście mamy paru zagranicznych managerów, którzy wprowadzili trochę świeżego powietrza i jeden na ten przykład ocenił 2 osoby na "excellent" a jedną osobę na "poor". No to Koreańczycy się na niego rzucili, że żeby dostać "excellent" trzeba dokonać przełomowych zmian na rynku (wymóg również na stanowiskach typu młodsza księgowa...), a ta osoba "poor" to może nie taka najgorsza i moze trzeba jej dać trochę więcej czasu na pokazanie potencjału...
Po pewnych tarciach poszedł przykaz z góry, żeby porozciągać trochę te oceny, no i wtedy to dopiero zaczął się dramat. I tak np. excellent'a dostał totalnie nieudolny koleś, który ewidentnie minął się z powołaniem, jest spóźniony z jednym ważnym projektem 3 miesiące. Ale siedzi po nocach i w weekendy, jest miły dla wszystkich i odrywa się od swojej pracy za każdym razem jak ktoś czegoś od niego potrzebuje, więc jego manager ocenił go wyżej niż koleżkę, który jest mega utalentowany, dostarcza wszystko przed czasem, ale zadziera trochę nosa i nie zostaje po godzinach.
Ten kraj jest skazany na sukces.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz