Fuxing Park to nie jest byle jaki park! Przyjeżdżając tu od razu zrobiliśmy research, który z tych kilku parków na tę 20 milionową metropolię jest najlepszy i Fuxing jest absolutnie bezkonkurencyjny. Nie bez powodu szukaliśmy mieszkań w lokalizacji "walking distance to Fuxing Park".
Zaczyna się z przytupem, bo aleją obsadzoną gęstą dżunglą - nazywamy ją aleją singapurską.
Potem jest aleja tańczenia walca o poranku. Chińczycy masowo tańczą w parkach. Jest to naprawdę przeurocze. Średnia wieku > 70 lat. Jeśli brakuje kogoś do pary, to panowie sprzątający park chętnie służą pomocą... Czasem pani tańczy z panią. Wszystkie kombinacje dozwolone.
Potem po prawej mijamy posąg Lenina, a po lewej jest okrągła fontanna, gdzie wygrzewają się umierające dziadki na wózkach.
Dalej jest wielka polana, na której puszcza się latawce (lub drony). Tam też często stacjonuje kwartet trębaczy. Z kolei w altanie nieopodal ustawia się w weekendy perkusista z ADHD, który wybija rytm dla tej bardziej młodzieżowej grupy tanecznej (50-70 lat).
Potem przechodzimy obok stawu i dochodzimy do sekcji brydżowo-madżongowej. Panowie rozstawiają sobie stoliki i żną w karty, oczywiście na pieniądze, w końcu to Chiny! Im wyższa stawka, tym większa publiczność wokół stołu.
Następnie mijamy pijalnię herbat i dochodzimy do ogrodu różanego - tam często można zobaczyć jak ktoś w slow motion trenuje tai chi.
Obok z kolei jeden pan kaligrafuje wiersze wodą po chodniku.
Po lewej od pana kaligrafującego jest ciąg altan, gdzie w weekendy zbierają się grupy dyskusyjne i zawzięcie i głośno debatują na jakiś temat. A po prawej często ustawia się sekcja śpiewu.
Muzykalny naród, nie ma co. Będzie rozrywka podczas naszych spacerów z wózkiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz