sobota, 1 lipca 2017

Kagoshima

Zostało jeszcze pare dni do końca mojego macierzynskiego, to dawaj kolejną podróż!

W planach była eksploracja Chin, patrzymy na prognozę pogody a tu deszcz. Syczuan, Yunnan, Hunan, Xiamen, Jiangsu – wszystkie prowincje z naszej chińskiej short-listy w deszczu przez najbliższy tydzień.

No dobra, to patrzymy gdzie nie pada w Azji Środkowo-Wschodniej+ gdzie da się dostać samolotem w ciągu 2h. Znowu Kyushu! Tym razem południowe. Elegancki bezpośredni locik z Szanghaju do Kagoshimy. Lecimy!



Trochę się jednak nacieliśmy, bo lot faktycznie bezpośredni i trwa niecałe 2h, ale lotnisko oddalone od Kagoshimy o 1h20min taksówką (a shinkansenu nie poprowadzili...) Taksówka w Japonii kosztuje miliony monet, do tego stopnia, że bardziej nam się opłacało wypożyczyć samochód na lotnisku i oddać go na drugi dzień w mieście. To coś mówi o relacji cen roboczogodziny do cen użytkowania tych małych prostokątnych japońskich samochodzików o napędzie hybrydowym.

W mieście Kagoshima nie ma w zasadzie nic oprócz widoku na wulkan. A za to jaki...


(no dobra, jest jeszcze oceanarium, choć nie tak dobre jak na Okinawie...)


Widok na wulkan jest tak powalający, że upgradowaliśmy sobie pokój w hotelu na taki z widokiem i zostaliśmy w ogóle pół dnia dłużej niż planowaliśmy, żeby tylko się pogapić. Wstaliśmy też na wschód słońca (co z naszym niemowlakiem nie jest szczególnym wydarzeniem...), siedzieliśmy w oknie i się gapiliśmy zahipnotyzowani. 

Potem poszliśmy do onsenu hotelowego, również z widokiem na wulkan, a po śniadaniu na spacer po ogrodach japońskich, również z widokiem na wulkan! Nie nudzi się ani na chwilę.

Spacerując tak sobie myśleliśmy „kurczę, fajnie by było tak być w Kagoshimie wtedy kiedy ten wulkan ma mini erupcję”. Mówisz i masz! Nad prawym kraterem pojawiła się szara chmura. 


Mąż się ze mną kłócił, że to zwykła chmura deszczowa, ale jak po chwili zaczął mu pył zgrzytać w zębach, to dał się przekonać. Moja biała bluzka już nie była taka biała, a nasz srebrny samochód stał się jakby bardziej matte... Careful what you wish for...

Pośpiesznie kupiłam na pamiątkę peeling do twarzy z lokalnego pyłu wulkanicznego i się szybko zawinęliśmy dalej na południe Kyushu. Ahoj!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz