Niniejszym cyrk obwozny opuszcza Seul, jedzie w miesieczne tournee po Europie a od sierpnia rozpoczyna nadawanie z Szanghaju. Stay tuned!
sobota, 16 lipca 2016
Na slowo honoru
Okazuje sie, ze usluge dostawy internetu moze nam bez problemu zamknac kazda osoba znajaca nasz koreanski PESEL i tlumaczaca, ze dziala na nasza prosbe , bo nie mowimy po koreansku.
Z kolei pieniadze na koncie mojego meza byly chronione taka oto unikalna pieczatka:
niedziela, 10 lipca 2016
Pakowanie
To juz trzecia przeprowadzka w historii naszego zwiazku i trzecia, przy ktorej moj maz nie uczestniczy. Zawsze cos - a to konferencja za granica, a to pielgrzynka do Czestochowy... Moi koledzy z pracy zakladaja juz fanklub mojego meza.
Generalnie nie narzekam, bo warunki do tej pory mialam dosc komfortowe. Przyjezdza ekipa, ja tylko pokazuje palcem "tego Kossaka, tego Kossaka i tego budde" i oni pakuja. Tym razem jednak logistyka byla troche bardziej skomplikowana, bo trzeba bylo wydzielic rzeczy do przezycia miesiaca w Europie oraz dwoch miesiecy w Chinach i je samemu skompresowac w max 4 walizki.
Seul i Szanghaj sa niby oddalone od siebie o 4 dni droga morska, ale transport moze sie zaczac dopiero po otrzymaniu przeze mnie pozwolenia na rezydencje w Chinach. A to z kolei dostane 3 tygodnie po wyladowaniu w Szanghaju (tak, przez te 3 tygodnie zabieraja nam paszporty i nie mozemy sie ruszyc poza granice prowincji Szanghaj)
Kontener po przyplynieciu do Szanghaju przechodzi wnikliwa, minimum trzytygodniowa lustracje celna. Chinczycy nie uznaja pojecia "mienie przesiedlencze" i sa laskawi clic wszystko co im sie podoba, wlacznie z uzywanymi kanapami, drukarkami, telewizorami. Na Apple jest w ogole specjalna stawka. Zobaczymy co to bedzie - moze byc maly psikus pod koniec wrzesnia.
Ekipie pakujacej wyszlo ok 150
paczek. Jak wyjezdzalismy z Polski do Korei bylo niecale 50. Musimy przystopowac nasze zbieractwo, bo z Chin juz sie nie spakujemy do kontenera 30m^3. Ew. musimy mieszkac w mniejszych mieszkaniach (e tam)
Mieszkanie w Seulu to byla najpiekniejsza rzecz jaka nam sie trafila w Korei przez te 2 lata. Widok na rzeke i gory nie trafia sie czesto w 10milionowej metropolii. Jest to jednoczesnie smutne, ze taka materialna rzecz pozostanie w naszych glowach jako numer 1. Nie ludzie, nie kultura, nie jedzenie.
Mielismy swoje "ups and downs" z Korea i Koreanczykami, nie byly to latwe 2 lata. Nie zalujemy, ale cieszymy sie z wyjazdu.
Zwlaszcza, ze zawsze marzylismy, zeby pomieszkac troche w Szanghaju. Tak, wiem, be careful what you are dreaming of...
niedziela, 3 lipca 2016
Koreańskie pożegnania
Ostatnio mało było postów na blogu, bo trochę turbulencji się działo w naszym życiu.
No
wiec nie będzie wakacji w Japonii. Będą za to prawie miesięczne wakacje w Polsce,
Austrii i Włoszech. Stwierdziliśmy, że potrzebujemy trochę odpocząć od Azji przed przeprowadzką do Chin na kolejne 3 lata. Tak, 10 lipca opuszczamy Koreę
definitywnie. Bez żalu:P
Z końcem czerwca mąż rzucił swoją koreańską pracę. Ja niby pracę będę miała taką samą,
w sumie nawet z tymi samymi ludźmi, tyle że będę mieszkać w innym kraju, ale i
tak mam serię ckliwych pożegnalnych lunchy i kawek (z kolacji się zgrabnie
wymiksowuję tłumacząc, ze muszę się pakować... od miesiąca;))
Koreańczycy są
bardzo chłodni w obyciu, ale gdy zbliża się definitywny termin wyprowadzki, to
coś w nich wstępuje i nagle reaktywują uśpione relacje lub w ogóle zaczynają je
tworzyć na ostatnią chwilę. Już 3 osoby zaprosiły mnie na kawę/lunch, choć
znamy się tylko z widzenia w drodze do biurowej toalety. Team, z którym
ostatnio miałam mniej interakcji nagle zaczął mi zadawać mnóstwo pytań i
ustawiać spotkania.
Pewnie w ugrzecznionej,
koreańskiej kulturze „wypada” ładnie się pożegnać i u wielu to ubolewanie, ze
się wyprowadzam, jest dość fasadowe, ale wciąż jest parę osób, które ewidentnie
głęboko to przeżywają, choć nasze relacje oceniłabym raczej na „w trakcie pracy
na kawę pójdę, ale na piwo po pracy już nie”.
Na ten przykład jeden młody Koreańczyk, bardzo utalentowany,
ale skromny i małomówny (i w zasadzie nigdy do końca nie wiedziałam czy mnie lubi, czy nie)
powiedział mi otwarcie, że bardzo dużo się ode mnie nauczył i wie, że musi być
lojalny wobec firmy i posiedzieć w niej jeszcze parę lat, ale chętnie by się sam
zawinął, bo po moim odejściu już nie będzie miał kompana do ciekawych dyskusji. I to powiedział mniej więcej tymi słowami, bez
koreańskiego mydła. Wow.
Inna Koreanka powiedziała, że
jak jej mama usłyszała, że odchodzę, to bardzo się zmartwiła i kazała mnie zaprosić na kolację do domu
(oddalonego 2h drogi od biura – już jadę!)
U męża w pracy w sumie
podobnie, jeśli nie bardziej. Dostał na ten przykład ramkę ze wspólnym zdjęciem
z kolegą, z którym za często nie rozmawiał, ciasteczka od praktykantki, która
mu wklepywała dane przez tydzień do komputera oraz całkiem grubą kopertę od
szefa na pożegnanie.
Można wyjeżdżać:)
Koreańczycy oczami Chinczyków
Pytam
ostatnio Chinkę ode mnie z koreańskiego biura:
-
Jak Chińczycy postrzegają Koreańczyków? Np. z czego się śmiejecie?
-
Z ich skośnych oczu.
-
Ale Wy też macie skośne!
-
Nieeeee, my mamy duże, szeroko otwarte oczy.
Macierzyński w Korei
Miałam ostatnio dwa good bye lunche z dwiema koleżankami z pracy, które na dniach idą na macierzyński. Obie biorą, uwaga, 15 miesięcy macierzyńskiego! Do tej pory byłam przekonana, że w Korei są tylko 3 miesiące macierzyńskiego – tak mi mówiły pracujące matki, wtrącając raz po raz, że tak dużo nadgodzin robią, ze dziecko już woła „mama” na opiekującą się nim babcię. Czyli jak zwykle, wielka poza, żeby pokazać jak bardzo się kobita umartwia i poświęca dla firmy.
System
faktycznie polega na tym, ze przez pierwsze 3 miesiące dostaje się 100% pensji,
a potem przez rok 40% (ale nie więcej niż jakaś tam konkretna kwota rocznie).
Deal i tak dobry, zwłaszcza w koreańskich realiach, gdzie jak w Erze – darmowe
wieczory i weekendy;)
Także
te moje dwie interlokutorki w miarę sensowne, choć i tak zachowały pewną dozę
masochizmu. Jedna mówi mi, że nikt jej nie ustępuje miejsca w transporcie
publicznym, ale nie ma o to żalu, bo wszyscy Seulczycy są zmęczeni i
przepracowani. Druga z kolei miała koszmarny pierwszy trymestr, była wtedy
totalnym zombie, ale do pracy twardo chodziła, bo co team powie jak weźmie
zwolnienie.
A
kiedy się mówi teamowi o ciąży? Zaraz przy pierwszej kolacji służbowej, bo
przecież musi mieć solidny powód, żeby odmówić alkoholu. A szefowi kiedy? Zaraz
po pozytywnym wyniku testu ciążowego. Korea krajem bez tajemnic.
Tuż po porodzie kobitki
przenoszą się z maluszkiem na dwa tygodnie do takiego centrum rekonwalescencji
/ spa, gdzie mają specjalne masaże żeby brzuch się ładnie wchłonął. Mąż w tym czasie
wizytuje tylko od czasu do czasu. Żadna z moich koleżanek nie miała specjalnego
problemu z tym, że mąż nie będzie aktywnie uczestniczył w tym czasie.
W ogóle Koreanki są
zaprogramowane, że po porodzie momentalnie stają się matkami i automatycznie przestają
być żonami – i to w każdej dziedzinie życia, if you know what I mean.... (bardzo
insiderski news od Francuza zaprzyjaźnionego z wieloma Francuzami żonatymi z
Koreankami – chłopaki trochę narzekają po pojawieniu się pierwszego dziecka)
Subskrybuj:
Posty (Atom)